"Kasztanowy ludzik" Soren Sveistrup, Wydawnictwo WAB
Kopenhaska policja zmaga się z brutalnymi morderstwami. Oprócz wyjątkowego okrucieństwa i znaków znęcania się oprawca pozostawia na miejscu jeszcze jeden ważny ślad — kasztanowego ludzika.
Bardzo dobrze skonstruowany thriller. Świetnie poprowadzona fabuła sprawiła, że nie zorientowałam się, kto był sprawcą prawie do samego końca. Dużo zwrotów akcji, mnóstwo podejrzanych, mniej i bardziej rozsądni śledczy i złożona intryga. Krótkie rozdziały sprawiały, że bardzo łatwo wpadałam w pułapkę "jeszcze jednego rozdziału".
Oprócz wątku kryminalnego dostajemy tutaj sporo motywów społecznych. Problem "błąkających się" po rodzinach zastępczych dzieci, pomocy społecznej, która nie zawsze działa sprawnie i domów, w których źle się dzieje, to tematyka, która przewija się przez całą powieść.
To, co mnie drażniło, to niektórzy bohaterowie, którzy mimo ewidentnych znaków, że coś w tej historii jest nie tak, zdawali się mieć klapki na oczach i nie widzieli żadnych nieścisłości. Nie lubię, kiedy główny bohater jest tym "jedynym mądrym", a cała reszta znajduje się o kilkadziesiąt stopni IQ niżej. Mam wtedy poczucie, że autor traktuje mnie nie do końca poważnie, usiłując mi wcisnąć przykładowo, że na wysokie stanowiska w policji zawsze awansowani są mało inteligentni ludzie. To jednak nie przeszkodziło mi, by bawić się przy tej powieści bardzo dobrze.
Jeśli to jest debiut, to ja czekam na kolejne książki autora! Sveistrup sprezentował nam thriller pełen niepokoju i dyskomfortu. Napisałabym, że jesień to idealny czas na "Kasztanowego ludzika", ale nie jestem pewna, czy po tej lekturze będziemy mogli dalej cieszyć się kasztanami, bez mrocznych skojarzeń.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz