czwartek, 20 czerwca 2019

Książkowe komeraże #91 Wyspa potępionych

"Wyspa potępionych" Stacy Horn, Wydawnictwo Znak Literanova

XIX wiek, Nowy Jork. Na wyspie Blackwell powstają ośrodki dla ludzi, których odrzuca społeczeństwo. Biedni, bezdomni, chorzy psychicznie, ale też przestępcy i złoczyńcy — wszyscy zostają przewiezieni na wyspę i zamknięci w upiornych warunkach. Brzmi jak wstęp do niezłego thrillera? Niestety. Ta historia wydarzyła się naprawdę. 



Chęci były dobre. Projekt mieścił w sobie nowoczesne metody leczenia i szanse na resocjalizację. Jak wszyscy wiemy, dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło i wyspa Blackwell tym właśnie stała się dla swoich pensjonariuszy. Brak podstawowych warunków sanitarnych, głód, brud, robactwo i choroby — tak wyglądała codzienność mieszkańców wyspy. Ci, którzy przybywali do przytułku i szpitala, by otrzymać pomoc, stawali się ofiarami przemocy i znęcania. Na pacjentach dokonywano eksperymentów, więźniów zmuszano do ciężkiej pracy w zimnie i ponad siły. Osadzonych zatrudniano w roli sanitariuszy, którzy zamiast opiekować się chorymi psychicznie, potrzebującymi spokoju i wsparcia, wyładowywali na nich swoją złość i bezsilność. I co jeszcze bardziej zaskakujące, to wszystko działo się pod nadzorem władz, które mimo wielu zatrważających raportów, nie robiły nic, by choć minimalnie poprawić byt cierpiących.

To nie jest łatwa książka. Czytanie o okropnościach, które jeden człowiek jest w stanie zrobić drugiemu, kiedy posiada nad nim odrobinę władzy, jest przytłaczające. Stacy Horn udało się jednak napisać książkę, poniekąd historyczną, którą czyta się łatwo (bo nie powiem, że przyjemnie). Język nie jest zawiły i mimo wielu miejsc, dat i nazwisk, bardzo szybko jesteśmy w stanie dostrzec właściwe przesłanie opisanej historii. 

Ogromnie cieszy mnie to, że nauka posuwa nas, jako ludzi, do przodu. Coraz więcej wiemy, coraz więcej rozumiemy i dzięki temu coraz więcej w nas empatii. Książki takie jak "Wyspa potępionych" powinny pojawiać się właśnie po to, by budzić w ludziach zrozumienie dla innych. Stacy Horn nie kończy jednak na opowieści o ponurej wyspie. Ostatni bardzo krótki rozdział zrobił na mnie chyba największe wrażenie, bo kiedy już oddychamy z ulgą, myśląc, że dobrze, że takie rzeczy się już nie dzieją, dobrze, że to przeszłość, Stacy każe się zatrzymać i pyta, czy aby na pewno?



Koniecznie przeczytajcie, ale przygotujcie się do tej książki porządnie, bo dostaniecie nie tylko mrożącą krew w żyłach historię z przeszłości, ale też refleksję nad naszą współczesnością.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:




2 komentarze:

  1. Zapisuje tytuł do przeczytania w dalszej przyszłości. ;)
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    https://zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń