piątek, 29 listopada 2019

Książkowe komeraże #117 Dotknij, poczuj, zobacz

"Dotknij, poczuj, zobacz" Peter Wohlleben, Wydawnictwo Otwarte

"Sekretne życie drzew" to była książka, która otworzyła mi oczy i zgodnie z zapowiedzią już nigdy nie spojrzę na las w ten sam sposób. Wohlleben zachwycił mnie swoją opowieścią, więc sięgam po każdą kolejną jego książką z wielką nadzieją. Jeszcze żadnej nie udało się przebić fenomenu tej pierwszej, ale ani jedna mnie też nie rozczarowała.

 

Dobrze, że są tacy ludzie jak Peter. I dobrze, że powstają takie książki. Zwłaszcza teraz, gdy jesteśmy w przededniu katastrofy ekologicznej, przypomnienie, że jesteśmy niezaprzeczalnie częścią natury i mamy na nią wpływ jest nam potrzebne. Mimo tego, że od wielu lat próbuje nam się wmówić, że człowiek jest ponad przyrodą, nie pozwólmy sobie temu ulec i chodźmy z Peterem do lasu, wsłuchajmy się w odgłosy drzew i zwierząt i przypomnijmy sobie, jak bardzo natura jest nam potrzebna. 

 

Autor ma niezaprzeczalny talent, jeśli chodzi o prowadzenie gawędy. Podczas czytania czuć, że słowa płyną. Prosty język, zero trudnych naukowych terminów, "łopatologiczne" wyjaśnienia sprawiają, że książka będzie przystępna dla każdego. 

 

Ten tytuł pozwolił mi też zdać sobie sprawę z tego, jak dużą rolę powinna pełnić Polska w ochronie pradawnych lasów. Nasza Puszcza Białowieska to fenomen europejski, takich lasów już nie ma. Tymczasem my pośrednio zgadzamy się na ich wycinkę, głosując na rząd, dla którego liczą się tylko pieniądze z wyrębu. To są sprawy, na które możemy realnie mieć wpływ, więc nie pozwólmy, by drzewa liczące setki, a nawet tysiące lat trafiły do tartaku. 

 

Na koniec jeszcze trochę pomarudzę, bo o ile Wohlleben opowiada o przyrodzie w sposób niesamowity, to moja rada jest taka, by sprawy technologii zostawił dla tych, którzy wiedzą na ten temat trochę więcej. Nie potrzeba nam rozprzestrzeniania pseudonaukowych teorii spiskowych. ;)

 

Podsumowując, jeśli leży wam na sercu los drzew, roślin, zwierząt, a co za tym idzie los całej naszej planety, czytajcie książki Wohllebena! Nie tylko "Dotknij, poczuj, zobacz", sięgnijcie po całą serię!


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:

 



 

poniedziałek, 25 listopada 2019

Książkowe komeraże #116 Frankenstein w Bagdadzie

"Frankenstein w Bagdadzie" Ahmed Saadawi, Wydawnictwo Znak Literanova

Trudno się żyje w pogrążonym w wojnie Iraku. Niełatwo budzić się rano, nie wiedząc, czy uda się przetrwać do wieczora. Nielekko żyć w niepewności, czy bliski wróci do domu. Strach, przygnębienie, smutek — takie właśnie jest tło powieści Ahmeda Saadawi. 

 

W tej niepociągającej aurze w pewnym przygaszonym mieście rodzi się legenda. Postać, która równocześnie istnieje i nie istnieje. Złoczyńca i wybawiciel. Frankenstein.



Przyznaję, że to nie była książka, którą czytało mi się łatwo. Zarówno temat, jak i nagromadzenie obco brzmiących imion i nazwisk utrudniały lekturę. Wymagało to ode mnie zaangażowania i skupienia, ale cieszę się, że podjęłam wyzwanie. 

 

"Frankenstein w Bagdadzie" to książka, która ukazuje nam przekrój społeczeństwa w czasach niepokoju. Bezlitośnie wskazuje na ludzkie przywary i najbrzydsze cechy, które odkrywa wojna. Saadawi pyta, jak daleko jest ofierze do zbrodniarza, a zbrodniarzowi do ofiary. Ta historia staje się surrealistyczna, a jawa miesza się ze snem na każdej stronie.

 

To nie jest reportaż, ale dzięki wyjątkowo plastycznie przedstawionym realiom życia w Bagdadzie, uwierzyłam w tę opowieść. Autorowi udało się stworzyć książkę, która przeniosła mnie na Bliski Wschód i pozwoliła poczuć grozę niegasnącej pożogi.

 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję:

 

środa, 20 listopada 2019

Książkowe komeraże #115 Farma Heidy

"Farma Heidy" Steinunn Sigurdardottir, Wydawnictwo Kobiece


Heida to silna babka. Farmerka, aktywistka, była modelka, a nawet kandydatka do parlamentu. Jej  życie kompletnie różni się od tego, do którego jesteśmy przyzwyczajeni my, ludzie mieszkające w kontynentalnej Europie. Steinunn Sigurdardottir postanowiła dać jej głos.




Ta książka jest napisana w bardzo prosty sposób. Widać, że autorka nie ingerowała za bardzo w historię bohaterki. Pozwoliła Heidzie opowiedzieć o sobie samej i dzięki temu ta opowieść jest prawdziwa, chociaż to sprawia również, że jest momentami dość naiwna. Komentarz autorki w takich momentach na pewno by się przydał.


Hodowla owiec, życie na fermie oddalonej od miasta pośród rozległych pastwisk brzmi jak sielanka. Heida bardzo szybko postara się nam udowodnić, że to kawał ciężkiej pracy i nie jest łatwo temu sprostać, ani psychicznie, ani fizycznie. Uważny obserwator zwróci uwagę na to, o czym farmerka opowiada gdzieś między słowami. Alkoholizm, który dotyczy wielu Islandczyków, bo mieszkając w kraju pozbawionym rozrywek, jest się wystawionym na najprostsze rozwiązania. Depresja, na którą zapada wiele osób mieszkających w miejscach, w których są okresy, gdy przez większą część doby jest ciemno. Brak łatwego dostępu do pomocy lekarskiej. Wykluczenie ze społeczności, ze względu na brak możliwości bezproblemowego dojazdu. Więcej wyczytamy z opowieści Heidy, gdy wsłuchamy się dokładniej.


Ta książka porusza też tematy ekologiczne. Przemysł wkraczający na dziewicze tereny to główne zmartwienie Heidy. Szkoda, że wspomniany temat budowy elektrowni nie został bardziej rozwinięty. Wiemy, że Heida nie chce sprzedać swojej ziemi na zabudowę, ale nie do końca wiemy, co nią powoduje, jakim zagrożeniem jest ten zakład dla jej farmy, ani jakich argumentów używa w walce przeciwko. To był temat, który według mnie nie został wystarczająco dobrze przedstawiony.


Podsumowując, to książka, którą można potraktować na kilka sposobów. Możemy poczytać w niej o wypasie owiec i przeżyć z Heidą cały rok na farmie. Możemy zmierzyć się z ekologicznymi problemami Islandii, ale jeśli tylko uważnie się wsłuchamy, możemy też pogłębić swoją wiedzę o stanie ducha współczesnych Islandczyków. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu: