poniedziałek, 26 lutego 2018

Podsumowanie stycznia 2018








 

1. "Właśnie Izrael" Eli Barbur, Krzysztof Urbański, Poradnia K

Gadany przewodnik po teraźniejszości i historii Izraela. Plan był taki: siadam, czytam i przenoszę się na ulice Izraela. Czy się udało? I tak i nie. Tutaj trochę narzekam i trochę też się zachwycam.








2. "Włam się do mózgu" Radek Kotarski, Altenberg

Jest luty, a ja już teraz wiem, że to będzie jedna z najlepszych książek 2018 roku. Majstersztyk! Mam pewność, że wrócę do niej nieraz i będę nakłaniać każdego. Przeczytajcie o niej tutaj!

 

 

3. "Czasami kłamię" Alice Feeney, Wydawnictwo W.A.B.

Trochę się obawiałam tej książki. Miałam wrażenie, że jeśli tak wielki szum dotyczy zwykłego thrillera, to coś tu jest nie tak. Przeczytałam dzięki lekturze miesiąca w Klubie książki i nie żałuję! Było zaskakująco! Było wciągająco! Było naprawdę dobrze! Jeśli to był debiut, to czekam na kolejne książki tej autorki! 








4. "WB4 Spisek" Jane Mysen

Kolejny tom sagi o wikingach.




5. "Dziadek do orzechów" E.T. A. Hoffman, Wydawnictwo MG

Nigdy nie miałam okazji przeczytać Dziadka do orzechów, więc póki jeszcze mamy zimę, szybko sięgnęłam po tę pozycję, głównie za sprawą Wydawnictwa MG - okładka jest wspaniała!






sobota, 24 lutego 2018

Konfrontacja #5 czyli Picturebooks

Myślę, że wszyscy zdajemy sobie sprawę z korzyści płynących z czytania książek, zwłaszcza przez dzieci, prawda? Wspólne czytanie z maluchem rozwija i spaja więzi łączące z rodzicem. Co jednak zrobić by dziecko nie było tylko biernym słuchaczem, ale stało się czynnym uczestnikiem tych chwil? Sposobów oczywiście może być wiele. Ja chciałabym przedstawić wam jeden, w moim mniemaniu najlepszy. 




Picture book

Książka obrazkowa. Czym jest? Książką bez tekstu. Czytamy nie słowa, a obrazy. Taka lektura może być pierwszym spotkaniem dziecka ze światem sztuki, pozwala poznawać rzeczywistość, rozwija kreatywność i spostrzegawczość. Możemy nauczyć się kolorów, nazw zwierząt czy nawet matematyki. W zwyczajnej książce poruszamy się w obrębie jakiejś historii. W picture booku to my możemy taką historię stworzyć. Oczywiście, możemy spotkać się z książkami, które oprócz ilustracji mają bardzo małe ilości tekstu, ja jednak zachęcam do sięgnięcia po te, które go nie mają. Wtedy ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia. 
Książki, które chcę wam przedstawić, charakteryzują się nagromadzeniem elementów i postaci. Możemy wybrać sobie jedną postać i przejść z nią przez całą książkę, szukając jej w tłumie i opowiadając jej historię. Możemy sprawdzać, co robi każda z przedstawionych postaci na każdej stronie. Możemy wyszukiwać niespodzianek. Możemy liczyć zwierzęta. Pomóc odnaleźć sprzedawcy pogubione jabłka. Szukać na ostatniej stronie zaginionego balona ze strony pierwszej. Opuścić dwie strony i zastanawiać się, co mogło się na nich wydarzyć. Możemy na końcu historii porozmawiać o tym, co zrobiły postaci i jak zachowałoby się nasze dziecko w takiej sytuacji. Możemy nawiązać do ważnych dla nas spraw — miłości, przyjaźni czy odróżniania dobra od zła. Właściwie nie wiem, jak długo mogłabym jeszcze wymieniać propozycje (jeśli przyjdzie wam do głowy jakiś ciekawy pomysł, dajcie znać w  komentarzu!).

Ogromną zaletą książki obrazkowej jest to, że możemy ją przeglądać z dziećmi w różnym wieku. Z dwulatkiem szukać na obrazkach pieska czy kotka, wydając przy tym odpowiednie hau hau czy miau. Czterolatek powinien być w stanie opowiedzieć nam, co wydarzyło się z dziewczynką, która zgubiła czapeczkę. Z ośmiolatkiem możemy spróbować wprowadzić nowy język. Co stoi na przeszkodzie, by zapytać: To co, może policzymy, ile jest ptaków na ilustracji po angielsku? Albo poprosić: Can you show me a dog? Dwunastolatek może spróbować opowiedzieć historię jednej z postaci po angielsku. Prawda, że przyjemny sposób na uczenie się?

"Miasteczko Mamoko" Aleksandra i Daniel Mizielińscy, Wydawnictwo Dwie Siostry

Do tej książki mam ogromny sentyment ze względu na ilustratorów. Mizielińscy są mistrzami w swojej dziedzinie. Są niesamowici, a ich książki przepiękne! Znacie chociażby Mapy? Ten duet kupuję w ciemno! Miasteczko Mamoko to właściwie seria książeczek, do których trzeba mieć oko ;) Widzicie ten rebus w tytule? Mnóstwo szczegółów i mnóstwo postaci. Dziwne zwierzaki, świnka w blond włosach, hipopotam w spódniczce — dzieje się, prawda? Jest nie tylko ciekawie, ale i przezabawnie! A jak poznamy już nasze miasteczko na wylot, możemy przenieść się w przeszłość lub przyszłość i sprawdzić co dzieje się u naszych bohaterów w innych książeczkach z serii. 







 

 

"Ulica Czereśniowa" Rotraut Susanne Berner, Wydawnictwo Dwie Siostry

Seria z ulicy Czereśniowej charakteryzuje się dużo bardziej klasycznymi ilustracjami, ale zasada jest ta sama. Dużo się dzieje, wiele postaci, mnóstwo historii do opowiedzenia. Tutaj nie znajdziemy lwa w kosmosie, wszystko dzieje się na (nie)spokojnej ulicy, a my możemy podglądnąć zwykłe życie mieszkańców. Prace domowe, zakupy, spacer z psem, uliczny grajek, rozmowa przez telefon — idealnie by poznać zwykłych ludzi, dokładnie takich jak my. Wspaniałe jest to, że możemy poznać bohaterów  i ich zajęcia w każdej porze roku, a nawet w nocy!






Najważniejsze

Na koniec najważniejsze. Dużo mam pyta, jak sprawić by nasze dziecko czytało? Całkiem łatwo. Niech jego pierwsze przygody z książkami nie będą nudne i nijakie. Od najmłodszych lat uczmy, że książki mogą być świetną zabawą! Książki obrazkowe to idealne podwaliny pod ten temat.

Post napisany w ramach akcji:
#KOCHANIEprzezCZYTANIE
W lutym (w końcu miesiąc miłości!) blogerzy z Klubu książki Przeczytaj i Podaj Dalej chcą szerzyć świadomość, że czytanie książek dzieciom procentuje. Pamiętajcie, że wspólne chwile podczas czytania to idealny moment, by pogłębić więzi, przekazać pozytywne wartości i kształtować młodego człowieka.  
Koniec bajki i bomba, a kto nie czyta ten trąba! ;)


Zapraszam do organizatorki akcji Save the magic moments
I do pozostałych postów o książkach dla dzieci: 
linki już niedługo

środa, 21 lutego 2018

Książkowe komeraże #19 Włam się do mózgu

Ile razy w życiu zdarzyło wam się uczyć na dzień przed ważnym egzaminem? Pewnie kilka takich przypadków się znajdzie, prawda? A teraz zastanówcie się, jak wiele aktualnie pamiętacie z takiego egzaminu? Jeśli dobrze wytężycie umysł, to może sam temat, prawda? No właśnie. A wiecie jak sprawić, żeby uczyć się krócej, bardziej efektywnie i przy okazji na długo? Ja jeszcze niedawno nie wiedziałam. Ale Radek wie! 








 

"Włam się do mózgu" Radek Kotarski, Altenberg

Radek Kotarski (znacie kanał Polimaty?) napisał już kiedyś jedną książkę, w której obalał powszechnie znane mity (Nic bardziej mylnego). To była bardzo przyjemna i szybka lektura, ale do pięt nie dorasta jego nowej książce. Włam się do mózgu to po prostu majstersztyk! Jest to tak potężna dawka wiedzy, że aż trudno sobie to wyobrazić! Co więcej, wiedza, którą poznajemy za pomocą tej lektury, pomaga nam w łatwy sposób przyswoić wiadomości z jakiejkolwiek innej dziedziny! 
 
 
 

Autor postanowił zweryfikować, czy używane przez nas metody uczenia się są skuteczne, a jeśli nie, to znaleźć takie, które są. W jasny, klarowny i przepełniony uroczymi suchymi żartami sposób objaśnia osiemnaście technik zdobywania wiedzy. Same sposoby mają łatwo dające się zapamiętać nazwy jak metoda tancerki, metoda króla boksu, czy metoda walenia. Brzmi ciekawie, prawda?
 
 
 
Zdawaliście sobie sprawę z tego, że półgodzinne sesje nauki co trzy dni mogą dać dużo większe rezultaty niż trzy godziny przesiedziane nad książką jednego dnia? Wiedzieliście, że wszystkim znane fiszki mają sens tylko wtedy, jeśli każdą karteczkę przerobimy pięć razy w odpowiednich odstępach czasu? Macie świadomość tego, że zapominanie to bardzo ważny element uczenia się? To tylko kilka tematów, które dokładniej omawia Radek.
 
 

Gdybyście się zastanawiali czy to nie jest przypadkiem jakaś szarlataneria, to Radek postanowił sprawdzić sam na sobie, czy opisane przez niego metody działają. Każdy z nas chyba wie, ile trudności sprawia uczenie się języków, prawda? Lata żmudnej nauki? Radkowi udało się przy użyciu wspomnianych technik przyswoić wiedzę z języka szwedzkiego od zera do poziomu, który pozwalał na zaliczenie egzaminu państwowego. I to tylko w pół roku! 
 
Kojarzycie te reklamy: Z nami nauczysz się angielskiego w dwa miesiące! ? Zamiast zapisywać się na taki kurs, lepiej wydać pieniądze na tę jedną książkę! Obiecuję wam. Nie pożałujecie. Ja po jej przeczytaniu natychmiast zapragnęłam podjąć się jakiegoś nowego zadania i ogromnym żalem przepełnia mnie fakt, że ta książka nie istniała przed moją maturą! O ile życie byłoby wtedy łatwiejsze! Wiem już teraz, że wrócę do niej nieraz, będę polecać, komu się da i mam nadzieję, że kiedyś będę mogła przekazać całą mądrość w niej zawartą swoim dzieciom. Już nie mogę się doczekać!


 

środa, 7 lutego 2018

Książkowe komeraże #18 Właśnie Izrael


Lubicie podróże? Kto nie lubi, prawda? Ja jednak nie jestem na tyle odważna, by wyruszać w podróże autostopem, spać w szczerym polu pod namiotem, albo każdego dnia zdobywać inny hotel. Chociaż oczywiście podziwiam ludzi, dla których to nie jest problem! Są jeszcze inne "bezpieczniejsze i bardziej leniwe" formy podróży, ale wiążą się oczywiście z większymi kosztami. W związku z tym zdaję sobie sprawę z tego, że do wielu miejsc nigdy nie uda mi się dotrzeć. Ale! Przecież od tego są książki, prawda? Mogę dowiedzieć się wiele o świecie, nie ruszając tyłka z kanapy! ;)

 





"Właśnie Izrael" Eli Barbur, Krzysztof Urbański, Poradnia K

Gadany przewodnik po teraźniejszości i historii Izraela. Plan był taki: siadam, czytam i przenoszę się na ulice Izraela. Czy się udało? I tak i nie. Książka ma formę wywiadu, czasem rozmowy. Początkowo trochę razi fakt, że nie mamy właściwego wstępu. Dialog zaczyna się od rozdziału o lotnisku i oczywiście ta metafora jest jasna, ale ja miałam poczucie, jakbym zaczęła czytać książkę od środka. Brakowało mi wyjaśnienia — po co, przez kogo i dla kogo ta dyskusja została przeprowadzona.







Książka przede wszystkim, według mnie, dzieli się na dwie części. Pierwsza z nich to zbiór informacji o historii Izraela. Dowiadujemy się o ciężkich początkach tego państwa, o tworzeniu kompletnie nowego kraju właściwie od zera. I na tym etapie miałam poczucie, że ta książka nie jest przeznaczona dla osoby, która chce się dowiedzieć podstaw. Wywiad brzmiał trochę jak dopowiadanie szczegółów do faktów, które zakłada się, że czytelnik już zna. Ja niestety ich nie znałam, więc przebrnięcie przez tę część było trudne. 






Drugi fragment skupiał się na współczesności i tu dla mnie było dużo ciekawiej. Opowieść o życiu w kraju, który cały czas jest w trakcie wojny, w którym zamachy i akty terrorystyczne są na porządku dziennym, jest równocześnie przerażająca i fascynująca. Izrael to kraj, w którym młodzi ludzie są wcielani do wojska i przechadzają się ulicami w mundurach. To kraj, w którym bez problemu można spotkać ortodoksyjnego Żyda w jarmułce i z pejsami, a z drugiej strony to też kraj, w którym małżeństwa homoseksualne są legalne. To kraj, którego język zmartwychwstał po paru tysiącach lat. To kraj, którego ludność pochodzi ze stu różnych państw i to kraj, z którego historii na własnych oczach w ciągu kilkudziesięciu lat można było się przekonać jak stworzyć nowe państwo.




Nie do końca zgadzam się ze stwierdzeniem, że ta książka to przewodnik, ale jest to na pewno doskonałe uzupełnienie w momencie, kiedy ktoś minimalną wiedzę na temat tego niesamowitego kraju posiada. Ja polecam szczególnie skupić się na części, która mówi o współczesności! Myślę, że nieraz będziecie mieli ochotę powiedzieć: No nieźle!