poniedziałek, 26 listopada 2018

Książkowe komeraże #51 Kastor

"Kastor" Wojtek Miłoszewski, Wydawnictwo WAB

Urodziłam się w 1991 roku, więc lata dziewięćdziesiąte to dla mnie raczej mgliste wspomnienia, niż konkretne obrazy, ale tym chętniej sięgnęłam po "Kastora"! A to, że akcja dzieję się w Krakowie, przekonało mnie całkowicie! Cudownie było "zobaczyć" Kazimierz, zanim stał się kawiarnianym centrum miasta, przeżyć dancingi i przejechać się telepiącym się tramwajem.




 
Tytułowy Kastor Grudziński to policjant próbujący zaprowadzić porządek nie tylko w swoim mieście, ale też we własnym życiu. A najważniejsze jest to, że stara się to zrobić w latach 90, krótko po przemianach ustrojowych, kiedy każdy musiał starać się dopasować do nowego systemu. Kastor to nie jest papierowa postać, ale bohater z krwi i kości. Nie tylko towarzyszymy mu w pracy, ale dowiadujemy się o jego przeszłości i razem z nim szukamy odpowiedzi na nurtujące go pytania.

Kryminał rozpoczyna się wiadomością o zaginięciu mieszkańca bogatej dzielnicy. Dochodzenie toczy się swoim torem, a my w ramach niespodzianki dostajemy komendę rodem z "13 posterunku" (ktoś jeszcze pamięta ten serial?!). Mój umysł przyzwyczajony do roku 2018 wręcz buntował się przed tą prowizorką i tym brakiem poszanowania dla zasad, tak adekwatnymi dla lat 90. Równocześnie nie lada gratką było przeczytanie sformułowań, które w dzisiejszym języku już na pewno się nie pojawiają! A w ramach niespodzianki możemy przeczytać kilka dowcipów z brodą, które w innym miejscu pasowałyby jak wół do karety, tutaj okazywały się urocze.

Miłoszewski przy okazji podrzuca nam informacje o zmianach, jakie zachodziły w tym czasie w społeczeństwie, zwłaszcza jeśli chodzi o przemianowanie milicji na policję. Każdy musiał nauczyć się wielu nowych umiejętności, by dostosować się do nowej rzeczywistości, a nie każdemu przychodziło to z łatwością. Nowe możliwości były dla jednych nadzieją na lepszą przyszłość, dla innych szansą na szybkie wzbogacenie się w nie do końca moralny sposób. 

Ogromnie podoba mi się okładka — font, którym napisany jest tytuł, zdjęcie i jego obramowanie, nawet wtrącenie od pana Pazury tworzy idealny klimat lat 90. Jestem zachwycona!

"Kastor" wciąga od pierwszych stron, czyta się tę książkę szybko, a koniec pozostawia ogromny niedosyt! Panie Miłoszewski, może da się pan kiedyś skusić na powrót do opowieści o komisarzu Grudzińskim?



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu: 


środa, 14 listopada 2018

Książkowe komeraże #50 Enola Holmes

"Enola Holmes: Sprawa zaginionego markiza" Nancy Springer, Wydawnictwo Poradnia K

Znacie Sherlocka? Jasne, że znacie! Bo kto by nie znał? A jego młodszą siostrę kojarzycie? No właśnie, ja też nie kojarzyłam, ale okazuje się, że takowa istnieje i jest całkiem fajną babką. 





Enola Holmes to nastoletnia siostra Sherlocka, którą cechuje ten sam brak poszanowania dla ogólnie przyjętych zasad, co słynnego detektywa. W dniu swoich czternastych urodzin mierzy się z niespodziewanym problemem — jej matka znika w tajemniczych okolicznościach. Z odsieczą przybywają jej bracia: Sherlock i Mycroft. Dziewczynka tęskni, jest zdezorientowana i zagubiona, nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji, ale jedno wie na pewno — nie będzie czekać z założonymi rękami na powrót matki — musi działać!

Enola ma swoje zdanie w wielu tematach i nie da sobie w kaszę dmuchać,  a ja mam ogromną słabość do silnych kobiet! Książka dedykowana jest młodszym czytelnikom, ale ja również miałam dużo przyjemności z czytania. Jest intryga, jest dedukcja i znakomity morał na końcu. Enola, mimo że dość niepokorna, mogłaby być wzorem dla niejednej młodszej dziewczynki, a świetną koleżanką dla starszych.  

Dodatkowym smaczkiem jest możliwość poznania zasad rządzących wychowaniem panien w XIX wieku. Dowiemy się, co to jest turniura i jak wyglądały ulice Londynu ponad sto lat temu.

Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła uwagi na uroczą okładkę! Minimalistyczna, utrzymana w gamie trzech kolorów, ale mająca duży potencjał, jeśli cała seria zostanie utrzymana w tym stylu. A skoro już o tym wspomniałam, to dodam, że Sprawa zaginionego markiza to pierwszy tom serii, a ja z utęsknieniem czekam już na kolejny i dopisuję tytuł do mojej listy obowiązkowych prezentów dla młodszych czytelników.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję:


piątek, 9 listopada 2018

Książkowe komeraże #49 Polowanie na skarb

"Polowanie na skarb" Andrea Camilleri, Noir Sur Blanc

To moja pierwsza książka z serii o komisarzu Montalbano i, mimo że zaczęłam dość niefortunnie od 16 tomu, to wiem, że z pewnością sięgnę po kolejne. Wydawnictwo już teraz przygotowuje następny tom, a ja czekam!




W tym tomie komisarz znudzony przerwą między sprawami, daje się wciągnąć w tytułowe polowanie. Anonimowe listy zachęcają do niebezpiecznej zabawy i prowadzą jak po nitce po kolejnych etapach poszukiwań. Akcja dzieje się w Sycylii, ale nie mamy tutaj mrocznego klimatu włoskiej mafii. Jest zabawnie i momentami uroczo, ale niech to was nie zwiedzie, bo przestępcy nie śpią, bywa też groźnie. Dialogi są całkiem swobodne, dużo ironii i sarkazmu, trochę ostrzejszego języka. Czasem czułam się, jakbym mogła taką rozmowę przeprowadzić z własnym znajomym.




Polowanie na skarb to dość krótka historia. Dla mnie idealna na zrobienie oddechu między bardziej wymagającymi lekturami. Czyta się ją szybko i przyjemnie, a sam Montalbano wzbudza ogromną sympatię swoją inteligencją z jednej i niefrasobliwością z drugiej strony. Podsumowując, czytajcie, czytajcie! Zadowoleni będą zarówno fani kryminałów, jak i ci, którzy wolą łagodniejsze treści.





Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:


niedziela, 4 listopada 2018

Podsumowanie października 2018

 




1."Burka w Nepalu nazywa się Sari" Edyta Stępczak, Znak Literanova

Nepal wydaje się dla Polaków tak odległy i nieznajomy jak co najmniej dzikie odmęty puszczy. Ktoś coś słyszał, ktoś coś wie, ale właściwie to ograniczamy się do informacji o kolejnych szczytach zdobytych przez naszych rodaków w tym tajemniczym kraju. Dzięki reportażowi Edyty Stępczak jestem świadoma, zatrwożona i jednocześnie wdzięczna, że żyję w kraju, w którym najgorsze, co może mnie spotkać, gdy mam odmienne zdanie od ogółu jest to, że nikt mnie nie wysłucha. Nepalskie kobiety nie mogą tego powiedzieć. W Nepalu za nieposłuszeństwo płaci się życiem. KLIK
Przeczytana w ramach współpracy z wydawnictwem

 




2. "Prywatne życie łąki" John Lewis-Stempel, Wydawnictwo Poznańskie

Uwielbiam książki przyrodnicze i co jakiś czas sięgam po kolejne. Tym razem miałam okazję wysłuchać audiobooka. Krystyna Czubówna wprowadza nas w klimat jak z dzieciństwa. Kto nie kojarzy tych specyficznych dokumentów przyrodniczych? Słuchało mi się przyjemnie, chociaż kilka razy odczuwałam pewien zgrzyt, kiedy tekst nie pokrywał się z tonem, jakim były wypowiadane słowa. Rozmarzony głos opisujący zabijanie zwierząt to dla mnie jednak za dużo.
Audiobook





3. "Latający cyrk fizyki" Jearl Walker, Wydawnictwo Naukowe PWN

Moja przygoda z fizyką w szkole skończyła się, ledwo się zaczęła. Nigdy nie miałam dobrego nauczyciela, więc fizyka była dla mnie przedmiotem, którego trzeba się nauczyć, a potem zapomnieć. Tym bardziej ten tytuł zwrócił moją uwagę, bo Jearl Walker obiecuje na okładce, że wyjaśni, jak działa świat i udowodni, że fizyka może być zabawna. Rzeczywiście dużo radości sprawiło mi przeglądanie książki i znajdowanie kolejnych ciekawych zagadnień. Walker nie zasypuje nas wzorami i regułkami, ale tłumaczy dość prostym językiem, jak to się dzieje, że można położyć się na łożu z gwoździ i nie zrobić sobie krzywdy, po co były niektórym dinozaurom kamienie w żołądku lub czy można umrzeć od sikania na tory. Myślicie, że nie można? Sprawdźcie! KLIK
Przeczytana w ramach współpracy z wydawnictwem
 


4. "Zakładnik" Przemysław Borkowski, Wydawnictwo Czwarta Strona

Dziwnym zbiegiem okoliczności najpierw przeczytałam drugi tom. Można o nim poczytać TU. A pierwszy tom w formie audiobooka niedawno wysłuchałam i jestem zachwycona! "Niedobry pasterz" podobał mi się, ale nie aż tak jak "Zakładnik". Myślę, że dobrze dobrany lektor zrobił ogromną robotę, bo książka wydała mi się przezabawna, a ironizowanie bohatera mocno mnie ubawiło. Historia była bardzo ciekawa i mimo tego, że czasem ciężko mi się skupić na słuchaniu ciągłego tekstu, przy tej powieści nie miałam żadnego problemu. Książka budziła we mnie takie same emocje, a może nawet większe, jak wersja papierowa. Czekam na trzeci tom! I zabieram się za kolejne audiobooki! 
Audiobook


5. "Obsesja" Katarzyna Berenika Miszczuk, Wydawnictwo WAB

To już któraś moja książka pani Miszczuk i muszę wam powiedzieć, że lubię je. Są idealne do wypoczynku, przyjemne historie, szybko się je czyta, pozwalają odpocząć głowie. Jestem pewna, że to nie będzie ostatnia! KLIK
Przeczytana w ramach współpracy z wydawnictwem



6."Zabójczy mróz" Louise Penny, Wydawnictwo Poradnia K

Zabójczy mróz to drugi tom z serii o szefie wydziału zabójstw Armandzie Gamache. O pierwszej pisałam TU. Klimat książki pozostaje ten sam, małe miasteczko i mieszkańcy, którzy wiedzą o sobie wszystko. Zmienia się jednak minimalnie styl pisania autorki, miałam wrażenie, że się rozluźnia, pozwala sobie na mocniejsze żarty i bardziej swobodną narrację, ale to wszystko zdecydowanie pomaga opowieści. KLIK
Przeczytana w ramach współpracy z wydawnictwem


7. "Lissy" Luca D'Andrea, Wydawnictwo WAB

„Lissy” to powieść odświeżająca. Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam czegoś tak dziwnego, ale zarazem tak intrygującego. To powieść, która was przeżuwa i wypluwa na koniec, by pozostawić kompletnie zagubionym. Czy polecam? Naprawdę nie wiem, chyba musicie przekonać się sami ;) Przyznajcie, nie kusi was, by dowiedzieć się, kim jest Lissy? KLIK
Ze zbiorów własnych





czwartek, 1 listopada 2018

Ksiązkowe komeraże #48 Lissy


"Lissy" Luca D'Andrea, Wydawnictwo WAB

Karuzela. To słowo ciśnie mi się na usta, kiedy myślę o tej powieści. Ale to nie jest taka karuzela, na której szczęśliwe dzieci bawią się na placu zabaw pod okiem zadowolonych rodziców. To jest ta karuzela, która jest głównym bohaterem wstępu do horroru. Widzicie to? Kręci się sama, nie wiemy dlaczego, a w tle słychać upiorne dziecięce śmiechy.




Na początku powieści poznajemy Marlene, która postanawia zostawić za sobą całe swoje życie i rusza w drogę. Nie wiemy gdzie i dlaczego, a autor dość długo każe nam czekać na wytłumaczenie. Znamy nazwiska, ale właściwie nie wiemy, kim jest ten, od którego Marlene próbuje uciec, ten, który ostatecznie zjawia się na ratunek czy ten, który podąża jej tropem. Czujecie się zdezorientowani? To uczucie będzie wam towarzyszyć przez całą lekturę. Powieść pędzi, a my łapiemy za strzępki, by coś zrozumieć, czegoś się dowiedzieć, nad czymś zastanowić.

„Lissy” napisana jest rodzajem narracji, który mi bardzo odpowiada. Krótkie zdania, często równoważniki, pojedyncze słowa, jednoczesne przeplatanie myśli, wypowiedzi i czynów bohaterów. Książkę czyta się bardzo szybko, chociaż mam wrażenie, że wtedy poszczególne
sceny dosłownie przelatują nam przed oczami. Niepokój, który wyziera z każdej kartki, sprawiał, ze podczas czytania bolał mnie brzuch z przejęcia, a z drugiej strony zastanawiałam się, czy jestem pewna, ze to nie jest jakiś niesmaczny żart? Dodatkowo autor stworzył idealne tło złożone z mroźnych i mrocznych gór, w których czai się zło.

„Lissy” to powieść odświeżająca. Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam czegoś tak dziwnego, ale zarazem tak intrygującego. To powieść, która was przeżuwa i wypluwa na koniec, by pozostawić kompletnie zagubionym. Czy polecam? Naprawdę nie wiem, chyba musicie przekonać się sami ;) Przyznajcie, nie kusi was, by dowiedzieć się kim jest Lissy?