"Chciałbym, żeby dzisiaj coś się wydarzyło" Tomasz Nalewajk, Wydawnictwo Cyranka
Marek to mógłby być mój kumpel. Pewnie twój też. Fajny, imprezowy gość, taki "do pożartowania" przy piwie. Tylko kiedy Marek wraca do domu i zrzuca z siebie otoczkę wyluzowanego gościa, życie spada na niego z całym swoim ciężarem. Goya mówił, że "kiedy rozum śpi, budzą się demony". Ta książka pokazuje, że jest zupełnie odwrotnie. Demony krążą wokół nas nieprzerwanie, znikając zaledwie na ułamek chwili tylko wtedy, gdy mózg jest otumaniony porządną dawką chemicznych substancji.
Mimo tego, że jest napisana bardzo prostym językiem, to nie jest książka, którą się pochłania na raz. Ciężko było mi przejść z głównym bohaterem przez jego problemy. Momentami czułam się prawie tak bardzo bezsilna, jak on. Mnogość poruszanych tematów przytłacza i nas, i samego Marka. Uzależnienie, autoagresja, przemoc, samoakceptacja, DDA - to część z tych zasadniczych przeszkód w drodze do spokojnego życia, ale ta książka obfituje również w zwykłe codzienne dylematy. Każdy z nas znajdzie wątek, z którym się utożsami.
Ta powieść to coś nowego. To nie jest historia ze spektakularnym "i żyli długo i szczęśliwie". To historia, która toczy się jak życie i będzie toczyć się dalej po przeczytaniu ostatniej strony. Dalszą część tej opowieści możemy dopisać sobie sami. "Chciałbym, żeby dzisiaj coś się wydarzyło" to bardzo dobry debiut! Czekam na to, co kolejnego zaproponuje Tomasz Nalewajk!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz