"Lissy" Luca D'Andrea, Wydawnictwo WAB
Karuzela. To słowo ciśnie mi się na usta, kiedy myślę o tej powieści. Ale to nie jest taka karuzela, na której szczęśliwe dzieci bawią się na placu zabaw pod okiem zadowolonych rodziców. To jest ta karuzela, która jest głównym bohaterem wstępu do horroru. Widzicie to? Kręci się sama, nie wiemy dlaczego, a w tle słychać upiorne dziecięce śmiechy.
Na początku powieści poznajemy Marlene, która postanawia zostawić za sobą całe swoje życie i rusza w drogę. Nie wiemy gdzie i dlaczego, a autor dość długo każe nam czekać na wytłumaczenie. Znamy nazwiska, ale właściwie nie wiemy, kim jest ten, od którego Marlene próbuje uciec, ten, który ostatecznie zjawia się na ratunek czy ten, który podąża jej tropem. Czujecie się zdezorientowani? To uczucie będzie wam towarzyszyć przez całą lekturę. Powieść pędzi, a my łapiemy za strzępki, by coś zrozumieć, czegoś się dowiedzieć, nad czymś zastanowić.
„Lissy” napisana jest rodzajem narracji, który mi bardzo odpowiada. Krótkie zdania, często równoważniki, pojedyncze słowa, jednoczesne przeplatanie myśli, wypowiedzi i czynów bohaterów. Książkę czyta się bardzo szybko, chociaż mam wrażenie, że wtedy poszczególne
sceny dosłownie przelatują nam przed oczami. Niepokój, który wyziera z każdej kartki, sprawiał, ze podczas czytania bolał mnie brzuch z przejęcia, a z drugiej strony zastanawiałam się, czy jestem pewna, ze to nie jest jakiś niesmaczny żart? Dodatkowo autor stworzył idealne tło złożone z mroźnych i mrocznych gór, w których czai się zło.
„Lissy” to powieść odświeżająca. Przyznam szczerze, że dawno nie czytałam czegoś tak dziwnego, ale zarazem tak intrygującego. To powieść, która was przeżuwa i wypluwa na koniec, by pozostawić kompletnie zagubionym. Czy polecam? Naprawdę nie wiem, chyba musicie przekonać się sami ;) Przyznajcie, nie kusi was, by dowiedzieć się kim jest Lissy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz