"Merhaba" Witold Szabłowski, Wydawnictwo WAB
Turcja. Z czym się wam kojarzy? Z wakacjami? Z kebabem? Ze sztuką? Z Islamem? Zbiór reportaży Witolda Szabłowskiego uzupełnia jej obraz, wiele tłumaczy, odsłania zupełnie inne aspekty życia tego kraju, niż te stereotypowe. Ja na pewno dowiedziałam się z tej książki więcej, niż będąc na miejscu. Lato jeszcze trwa, macie ochotę na wakacje w gorącym klimacie, ale najpierw chcecie dowiedzieć się o Turcji więcej? Nie kupujcie przewodnika, przeczytajcie Merhabę.
Witold Szabłowski spędził w Turcji sporo czasu. Miał okazję poznać ją nie tylko z punktu widzenia turysty. Udało mu się wzbudzić na tyle duże zaufanie, by Turcy zaczęli zdradzać te mniej wygodne fakty z ich tureckiej kultury. Merhaba mówi o kuchni, literaturze, polityce, biznesie, a nawet o seksie. Szabłowski sięga po tematy ogólnie znane, ale narusza też tabu. To,
co szczególnie mi się podoba, to umiejętne osadzanie wydarzeń w czasie.
Możemy sobie łatwo porównać, jaka sytuacja w momencie wystąpienia opisywanych
wątków panowała w Polsce. Historie nie są zawieszone gdzieś w nieznanym czasie i
przestrzeni.
A skoro już wspomniałam o Polsce, to byłam zdziwiona, że tak wiele łączy Turcję z naszym krajem. Wydawało mi się, że jesteśmy od siebie na tyle daleko oddaleni i kulturowo, i geograficznie, że w zasadzie nie mamy ze sobą nic wspólnego, ale w tym zbiorze reportaży wątek polski pojawia się niespodziewanie często. Nie chcę wam psuć niespodzianki, więc o żadnym z nich nie będę tutaj wspominać, ale choćby dla samych tych ciekawostek warto po tę książkę sięgnąć.
Merhaba była już kiedyś wydana pod innym tytułem. Aktualna wersja została dodatkowo zaopatrzona w turecki słowniczek. Kilkadziesiąt haseł tłumaczy nam najważniejsze z wyrażeń ważnych, by zrozumieć turecką kulturę.
Jest kolorowo, przyjemnie i zabawnie, ale kończy się z przytupem. Szabłowski na koniec oblewa nas kubłem zimnej wody, byśmy pamiętali, że Turcja to nie tylko kraj dobrego jedzenia i gorących wakacji, ale też miejsce, gdzie kobiety muszą walczyć nie tylko o prawa do decydowaniu o sobie, ale często o życie.
Witold Szabłowski ma niesamowity dar opowiadania. Reportaże traktujące o błahych sprawach są napisane beztrosko i zabawnie, a te poruszające ciężkie tematy trzymają w napięciu i poruszają do głębi. Ja was ogromnie zachęcam do przeczytania tego zbioru, zwłaszcza w trwające jeszcze wakacje!
PS. Ważna rzecz — dowiedziałam się, jak powinno się pić raki, żeby nie otrzepywało z obrzydzenia ;)
PS. Ważna rzecz — dowiedziałam się, jak powinno się pić raki, żeby nie otrzepywało z obrzydzenia ;)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz