"Złodzieje bzu" Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Noir Sur Blanc
Akcja powieści zaczyna się już po pierwszej, ale w przededniu drugiej wojny światowej. Razem z dorastającym Antkiem Baryckim oglądamy Polskę i przemiany zachodzące nie tylko na arenie politycznej, ale głównie w głowach prostych ludzi. Wojna, okupacja, przesiedlenia, komuna i wreszcie walka o wolną Polskę. Antek pochodzi z chłopskiej rodziny i tak jak wiele jego przodków ma jeden prosty cel: przetrwać.
Boję się pisać o takich książkach, żeby swoim brakiem doświadczenia ich nie spłycić. Nie chciałabym, by okazało się, że nie znajdę odpowiednich słów, by wyrazić swoje uczucia po przeczytaniu. Jedno wiem na pewno. Ależ to się czytało! "Złodzieje bzu" to książka doskonale inteligentna, nie epatująca patosem, bez szumnych słów i górnolotnych monologów. Jest pełna pierwszorzędnego czarnego humoru i napisana lekkim i przystępnym językiem, a jednak zmuszająca do mimowolnej refleksji.
Bohaterowie tej książki są ukazani w wielu odcieniach szarości. Żaden z nich nie jest czarno-biały, zwłaszcza główna postać dorastającego chłopca pełna jest sprzeczności. Z jednej strony wielka naiwność, z drugiej chęć nauki i poznawania świata, z jednej strony konformizm, z drugiej pragnienie dokonywania własnych niezależnych wyborów. Dodatkowo autor mistrzowsko opisuje tło wydarzeń, szczegółowość codzienności, która pozwala nam bezproblemowo wczuć się w kolejne epoki.
Jeśli znudziły wam się opowieści o niesamowitych bohaterach, o patriotyzmie i wielkich czynach, przeczytajcie przewrotną historię Antka. Zdecydujcie, czy go polubić, czy nie i zastanówcie się, czy rzeczywiście nam wszystkim bliżej do herosów z legend, czy może do prostych ludzi, takich jak Antek.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz