poniedziałek, 8 października 2018

Książkowe komeraże #44 Burka w Nepalu nazywa się Sari

"Burka w Nepalu nazywa się Sari" Edyta Stępczak, Znak Literanova

Nepal wydaje się dla Polaków tak odległy i nieznajomy jak co najmniej dzikie odmęty puszczy. Ktoś coś słyszał, ktoś coś wie, ale właściwie to ograniczamy się do informacji o kolejnych szczytach zdobytych przez naszych rodaków w tym tajemniczym kraju. Sama wiele lat temu, kiedy pracowałam za granicą, poznałam chłopaka z Nepalu. Nie opowiadał dużo o sobie, poza tym, że cała rodzina złożyła się na jego wyjazd do Szkocji, by pomóc mu w nadziei, że za jakiś czas on wspomoże ich. Pokazał również kilka zdjęć swojego domu i pamiętam wtedy ogromny kontrast, bo na ekranie całkiem nowoczesnej i nietaniej komórki ukazały nam się obrazy czegoś przypominającego jaskinię, w każdym razie dalekiego od cywilizacji. Wtedy potraktowałam to jako zabawną ciekawostkę, a dziś dzięki reportażowi Edyty Stępczak jestem świadoma, zatrwożona i jednocześnie wdzięczna, że żyję w kraju, w którym najgorsze, co może mnie spotkać, gdy mam odmienne zdanie od ogółu jest to, że nikt mnie nie wysłucha. Nepalskie kobiety nie mogą tego powiedzieć. W Nepalu za nieposłuszeństwo płaci się życiem.




Już z samej okładki spoglądają na nas smutne oczy, a każdy kolejny rozdział to następny przykład uciemiężenia kobiet. Książkę czyta się z wysiłkiem, bo temat nie jest łatwy, ale napisana jest zrozumiałym językiem, bez niepotrzebnych ozdobników. Fakty, nazwiska, nazwy konkretnych organizacji — bez zbędnego fabularyzowania. Myślę, że nie ma sensu, żebym dawała wam przykłady czy wypisywała puenty opowiedzianych historii. Pani Edyta zrobiła to na pewno lepiej, a każda ciekawostka bez wprowadzenia do tematu byłaby nie na miejscu. Napiszę wam natomiast wniosek, który płynie z każdej zapisanej strony. Nie da się przecenić wagi edukacji. Nauka prowadzi do zaprzestania wiary w zabobony, do poprawy warunków higienicznych, do zamążpójścia w odpowiednim wieku i w konsekwencji do stopniowej zmiany poglądów. Nepal to kraj, w którym jeszcze w 1950 roku mniej niż 10% społeczeństwa potrafiło pisać i czytać. Dzisiaj się to zmienia, ale wciąż jeszcze dużo brakuje, a dostęp do porządnej edukacji jest jednym z głównych celów kobiet, które za pośrednictwem wielu organizacji dążą do wyswobodzenia Nepalek z rygorystycznego patriarchatu i wszystkich negatywów, które się z nim wiążą.




Ten reportaż uczy tego, jak ważna jest świadomość. Świadomość swojej pozycji i świadomość świata. Patrząc tylko na czubek własnego nosa, nie jesteśmy w stanie się odnieść do rzeczywistości. Nie widzimy perspektywy. I mówię tu zarówno o dziewczynkach z Nepalu, które nie mają dostępu do wystarczającej edukacji i przez to często nie są świadome, że można żyć inaczej, ale też o nas, o Polkach i Europejkach, które w walce o równouprawnienie (brawo dziewczyny!) muszą pamiętać też o tych kobietach, które są w gorszej sytuacji i którym odmawia się oczywistego prawa do walki. Chciałabym, żeby moje wnuczki słyszały o takich historiach jako o opowieściach z zamierzchłej przeszłości. I żeby ani one, ani wnuczki dzisiejszych Nepalek nigdy nie musiały sobie zadawać pytania: Czy nie byłoby lepiej, gdybym urodziła się chłopcem?



Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu: 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz